Strona 6 z 6

Re: SALA KONFERENCYJNA

: 03 wrz 2025, 9:30
autor: Aleksandr Fiodorowicz Kierienski
Całe szczęście, że Jej Cesarska Mość Maria Fiodorowa nie przeforsowała swojego stanowiska, prawdę mówiąc, bo mikronauci by nam nigdy nie wybaczyli pokazania w Polszy Putinistanu! :lol:

Organizacja wojsk lądowych i floty czy lotnictwa powinna być oparta raczej na wzorach carskich z czasów cara Mikołaja II a nie CCCP.

Liczebność to jedno, a wyposażenie armii to drugie ;)

Udowodniła już to wojna mandżurska, a później już poszło, aż do 1917 roku.

Rozumiem, że stocznia będzie działać u mnie w Chardoniu.

Re: SALA KONFERENCYJNA

: 03 wrz 2025, 10:02
autor: Aleksandr I Nikołajewicz
W Polsce nie będzie żadnych rusowskich wojsk. Nie mamy takiej potrzeby, a RON to sojusznik.
Co do księstwa chardońskiego, księciem jest Następca Tronu:
http://rusowia.ct8.pl/viewtopic.php?t=611

Re: SALA KONFERENCYJNA

: 03 wrz 2025, 10:08
autor: Maria Fiodorowna
Jestem za wykorzystaniem stoczni w Chardoniu jako najstarszej w kraju.

Re: SALA KONFERENCYJNA

: 08 wrz 2025, 10:59
autor: Ronon Dex
Wilhelm Zygmunt von Zugdam-Romadonow pisze: 02 wrz 2025, 23:05
Friedrich von Baden pisze: 29 sie 2025, 22:30
Oczywiście z wielką chęcią wznowię rozmowy. Tylko czy Rusowia nadal pozostaje w swych poprzednich czasach historycznych czyli rok 1925? Bo ostatnio sporo zostało porobionych wątków wojskowych i tam jest raczej nowoczesne uzbrojenie a nie epokowe. Także jeśli macie nagle czasy współczesne to nie wiem po co Wam technologie i broń z XX wieku. :) ;)

Jeśli jednak jest jak było, to jak najbardziej możemy wznowić rozmowy i możemy zrealizować taką umowę współpracy. :D
Oto moja propozycja umowy:
Umowa na dostawy okrętów
zawarta w Smargońsku w dniu [data]
pomiędzy Armią Cesarstwa Niemieckiego, reprezentowaną przez Friedricha von Badena
a
Armią Carstwa Rusowskiego, reprezentowaną przez Aleksandra Romadonowa
1. Przedmiotem umowy umowy jest:
1. Dostawa nowych okrętów wojennych:
- Pancerniki typu Bayern (1916) – 4 okręty[...]
Przepraszam za brak wcześniejszej odpowiedzi, ale jak informowałem władze państwowe byłem na wyjeździe realowym...

Kilka spraw odnośnie okrętów wojennych:

Tak - zgodnie z otrzymanymi wytycznymi Siły Zbrojne Rusowii, w tym jej Marynarka Wojenna ma techniczne znajdować się w okresie 1925-1930.

Jest tylko jedno "ale"... bo użycie realowych nazw okrętów (klas okrętów) sugeruje jednostki wzorowane na realowych. Czyżbym się mylił?

Problem polega na tym, że real miał swoje uwarunkowania polityczne - w przypadku okrętów wojennych ich wpływ był tak potężny, że w ogóle nie przystawał do kwestii technicznych. W zasadzie ten Traktat Waszyngtoński był grobem dla flot wojennych świata, opóźnił ich rozwój i skierował je na zupełnie inne tory.

Zacytuję tekst, który już wrzuciłem w tym temacie, w innym v-państwie, gdzie obowiązuje "cofnięcie czasowe" (choć akurat dostępu do może nie ma, ale teksty miał być przykładem, że w mikro nie wszystko musi być jak w realu)"



Rozwój flot wojennych następował w realu dość mocno w drugiej połowie i pod koniec XIX wieku oraz na początku XX wieku. Pomimo braku światowych konfliktów (lokalne oczywiście były), był to rozwój dość szybki… Szczególnie, że z jednej strony kontynenty były oddzielone oceanami, które pokonać można było wtedy tylko drogą morską, a z drugiej strony niektóre państwa (potęgi morskie) miały sporo różnych ziem i koloni w sporej odległości do macierzy. A więc kwitła komunikacja morska, a w ślad za nią rozwijały się floty wojenne.

Główną siłą bojową flot wojennych były wtedy okręty liniowe – coraz większe, coraz lepiej opancerzone i coraz lepiej uzbrojone ciężkie okręty wojenne. Przybrały one kształt taki jaki jest znany w późniejszych wojen (zarówno PWS, jak I DWS) w pierwszym dziesięcioleciu XX wieku. Okręty te potocznie nazywano „drednotami”, do nazwy pierwszej jednostki tej klasy – brytyjskiego HMS „Dreadnought” czyli pancernika z jednolitą artylerią główną (wcześniejsze miały ją zwykle w dwóch kalibrach). Przy czym tej pierwszy okręt, od którego przez dłuższy czas nazywano całą klasę (a te wcześniejsze nazywano potem, w zależności od ich konstrukcji, a w zasadzie uzbrojenia „przeddrednotami” lub „semidrednotami”), był pierwszy tylko datą wejścia do służby. Kilka podobnych jednostek było budowane niezależnie w różnych krajach i w podobnym czasie. Po prostu na skutek różnych doświadczeń z pomniejszych konfliktów i ćwiczeń była to „jedynie słuszna” ścieżka rozwoju tej klasy okrętów.

Oczywiście PWS przyspieszyła nieco rozwój niektórych jednostek tej klasy, ale większość z nich powstała przed wojną, a jej trakcie zwodowano tylko pewną liczbę pancerników oraz rozpoczęto budowę kolejnych. Oczywiście brano pod uwagę pewne doświadczenia wojenne (szczególnie jeśli chodzi o rozmieszczenie pancerza), ale w zasadzie szło to w ”logicznym” kierunku czyli okręty większe, silniej uzbrojone oraz lepiej opancerzone. Takie też jednostki zaprojektowano i rozpoczęto ich budowę zarówno w czasie trwania wojny, jak i tuż po jej zakończeniu…

No i tutaj zaczynają się „schody” spowodowane uwarunkowaniami realowymi - nie tyle doświadczeniami wojennymi czy rozwojem techniki, ale po prostu do gry weszła "wielka polityka" czyli Traktat Waszyngtoński z 1922. Układ ten miał ograniczyć zbrojenia morskie… tak naprawdę to miał spowodować utrzymanie przewagi na morzu przez niektóre państwa. Obejmował on Wielka Brytanię, USA, Japonię, Francję i Włochy… bo zbrojenia niemieckie wyeliminował Traktat Wersalski, Austro-Węgry się rozpadły, natomiast Rosja była w chaosie porewolucyjnym.

Oprócz ograniczenia ogólnego tonażu flot wojennych, jak i niektórych klas okrętów na dalszy rozwój flot miały wpływ postanowienia szczegółowe np.:

- zakaz budowy nowych okrętów liniowych do 1931 (poza nielicznymi wyjątkami, a potem i tak przedłużone) oraz ograniczenie ich wyporności do 35 tys. ton.

- wielkość innych okrętów (poza okrętami liniowymi i lotniskowcami) ograniczono do 10 tys. ton, a ich uzbrojenie do kalibru 203 mm (co miało to wpływ głównie na krążowniki).

Oczywiście było tam sporo więcej (dla uproszczenia to pomijam), potem były też kolejne konferencje i poprawki do ustaleń. Jednak skupiając się na okrętach liniowych to zasadniczo po prostu przestano je budować przez kolejne 10 lat (w zasadzie nawet kilkanaście lat w większości przypadków), co spowodowało, że w DWS, większość z nich pamiętała jeszcze PWS, choć były modernizowane.

Został więc zahamowany rozwój tej klasy okrętów… projektowane, a raczej już budowane jednostki, których wyporność sięgała 45-55 ton, a uzbrojenie (w kalibrze głównie 406 mmm, a nawet i 457 mm) po prostu złomowano na pochylniach, tylko parę dokończono, a kilka kadłubów przebudowano na lotniskowce.

Wielka Brytania dostała np. zgodę na budowę dwóch okrętów z działami 406 mm (bo takich w ogóle nie miała), ale w limicie wyporności 35 tys. ton. Zamiast dużych i szybkich jednostek typu G3 (o wyporności standard 48-49 tys. ton pełnej 54-55 tys ton) powstały dwa powolne i słabo opancerzone okręty o wyporności standard 34 tys. ton i pełnej ok. 38 tys. ton. Jednostki co prawda silnie uzbrojone (9 x 406 mm), ale mało przydatne… w zasadzie „pływające baterie” lub potem w DWS używane do osłony konwojów (bo statki też pływały wolno… a Nelson i Rodney nie bardzo mogły cokolwiek dogonić (ani uciec), ze swoją „zawrotną prędkością” 23 węzły, a i tylko na próbach – w praktyce 21).

Co więcej… gdy w latach 30-tych zaczęto ponownie budować pancerniki to ich wyporność była dalej ograniczona, a więc trzeba było znaleźć kompromisy pomiędzy uzbrojeniem, prędkością i grubością pancerza. Stąd takie jednostki (powstałe w II połowie lat 30-tych) jak brytyjski typ King George V (10 x 356 mm / 39 tys. ton) czy amerykańskie klasy North Carolina czy South Dakota (9 x 406 mm / 35-37 tys. ton). Dopiero kolejne jednostki już zrywały z ograniczeniami traktatowymi, ale one wchodziły do służby już w czasie DWS, a i tak większość z nich po prostu skasowano.

A jakby to wyglądało gdyby nie ograniczenia tegoż traktatu (i późniejszych)? Przede wszystkim dokończono by budowę tych, których budowę przerwał Traktat Waszyngtoński czyli jednostek o wyporności 45-55 tys. ton i silnie uzbrojonych – budowa części z nich była już w dość zaawansowanym stadium w chwili wejścia z życie traktatu. Zapewne kolejne by powstawały, na zastąpienie tych przestarzałych z okresu PWS (i tak ich sporo tenże traktat zlikwidował)… przy czym naturalnie byłby coraz większe i coraz lepiej uzbrojone oraz silniej opancerzone. Byłoby to zupełnie naturalne, ponieważ prawidłowość była taka, że jak jedno państwo zbudowało jakiś lepszy okręt to inne starały się zbudować odpowiednik lub silniejszy. Takim przykładem były np. francuskie jednostki klasy Dunkerque (8 x 330 mm / 35 tys. ton), które powstały w odpowiedzi na niemieckie „pancerniki kieszonkowe” (które miały zwalczać) czyli w zasadzie duże krążowniki ciężkie z działami 280 mm (wyporność pełna 15 tys. ton).

Zapewne jednostki wielkości amerykańskiej Iowy (i tak jeszcze nieco ograniczonej) czy niedoszłej Montany (bez żadnych ograniczeń traktatowych), japońskiego Yamato (budowa ruszyła gdy Japonia zerwała wspomniany traktat) czy niedoszłego brytyjskiego Lion (również jeszcze z pewnymi ograniczeniami) – powstały by dużo szybciej niż w rzeczywistości, zapewne już na początku lat 30-tych.

Co więcej… byłaby duża szansa by pancerniki odgrywały znacznie większą rolę niż miało to miejsce w rzeczywistości realowej. Po pierwsze byłoby ich więcej i byłyby silniejsze, a po drugie wcale nie jest powiedziane, że rola lotnictwa pokładowego byłaby tak wielka, jak w to miało miejsce w realu… a raczej na pewno nie.

Pierwsze naprawdę duże lotniskowce powstały tylko dlatego, że przebudowano je z będących w trakcie budowy, a skasowanych okrętów liniowych (Japonia i USA). Gdyby nie traktat waszyngtoński to Lexington i Saratoga byłby krążownikami liniowymi z 8 działami 406 mm i o wyporności 44 tys. ton. Podobnie byłoby z Akagi czyli też byłby krążownikiem liniowym (10 dział 410 mm i 47 tys. ton.) oraz Kagą – ten byłby pancernikiem (też 10 x 410 mm i 44 ton).

Gdyby okoliczności nie spowodowały budowy tych lotniskowców (bo nie można było ich zbudować jako okręty liniowe) to tak szybko tak duże lotniskowce by nie powstały. A skoro by takowe nie powstały, to nie byłoby by jak sprawdzać koncepcji działań, rozwijać lotnictwa pokładowego itd. Eksploatacja tych pierwszych wpłynęła na budowę potem kolejnych, a gdyby ich nie było – to wcale by to takie proste i logiczne nie było. Koncepcja dużego lotniskowca wcale nie była ugruntowana, powstawały jednostki mniejsze, a część z nich traktowano jako „eksperymentalne”. Amerykańskie lotniskowce klasy Yorktown i japońskie klasy Soryu, a potem Shokaku zaczęto budować w II połowie lat 30-tych, właśnie na skutek pozytywnych doświadczeń z eksploatacji tych przebudowanych z nieukończonych okrętów liniowych. Podobnie było z brytyjskimi typu Ark Royal… poprzedziły je lotniskowce przebudowane z trzech krążowników (nomenklaturowo liniowych) i jednego pancernika… a przebudowa (poza jednym w czasie PWS) była związana z traktatowym ograniczeniem łącznego tonażu pancerników.

Oczywiście duże lotniskowce by w końcu powstały (no, ale gdy rzeczywiście powstały w sposób wymuszony to w planach ich jeszcze nie było) – tylko byłoby ich znacznie mniej, a większość to byłby mniejsze jednostki, a więc odegrały by znacznie mniejszą rolę jak to miało miejsce w rzeczywistości – rozwój lotnictwa pokładowego byłby siłą rzeczy też wolniejszy. Bo przecież motorem napędowym było powstawanie i eksploatacja lotniskowców. Zauważmy, że w Wielkiej Brytanii gdzie te okręty tak się nie rozwijały jak w Japonii i USA to jeszcze w DWS operowały z nich archaiczne dwupłatowe Swordfish’e, a inne maszyny też raczej „nie błyszczały”… gdy nagle zaczęto potrzebować nowoczesnych samolotów pokładowych to sięgnięto do maszyn lądowych (w sumie wyszło to kiepsko, pomimo że Spitfire był nad lądem rewelacyjny, to na morzu jego odpowiednik czyli Seafire był słaby, głównie ze względu na mały zasięg) oraz po prostu zaczęto importować samoloty pokładowe w USA… bo tam to się rozwijało lepiej i szybciej (na skutek wczesnej eksploatacji dużych lotniskowców). Tylko, że gdyby nie gwałtowny rozwój lotnictwa wojskowego w czasie PWS (przecież w Mikroświecie jej nie było) to samo lotnictwo byłoby też opóźnione o parę lat.

Na morzach i oceanach królowałyby więc wielkie okręty artyleryjskie… i to takie o wyporności około 70 tys. ton, a może i nieco więcej. Oczywiście w końcu by je lotnictwo wyeliminowało, ale sporo później niż to miało miejsce w rzeczywistości.

Kolejną kwestią, która bez traktatu waszyngtońskiego potoczyłaby się zupełnie inaczej to sprawa krążowników. Już na kilka lat przez I Wojną Światową pływały krążowniki pancerne o wyporności kilkunastu tysięcy ton i niektóre były uzbrojone bardzo silnie…

Takie japońskie krążowniki klasy Tsukuba czy Ibuki miały po 4 działa 305 mm, ale to był ewenement – bo większość tych dużych przenosiła działa 210-254 mm. Były to jeszcze jednostki ze zróżnicowanym uzbrojeniem, ale ewolucja podobna do pancerników czyli jednolita artyleria główna była tylko kwestią czasu i to niedługiego. Było to po prostu logiczne, a skoro w tym kierunku poszły okręty liniowe to krążowniki podążyły by tą samą drogą.

Jednak Traktat Waszyngtoński ograniczył wyporność krążowników do 10000 t, a kaliber dział do 203 mm. Były to traktatowe krążowniki „klasy A” nazywane powszechnie „krążownikami ciężkimi”. Owszem ze względu na ograniczenia dotyczące okrętów liniowych powstało ich sporo… pewnie byłoby ich nieco mniej, ale niekoniecznie dużo mniej, bo jednak ekonomia wymusiła by nie tylko budowanie jednostek wielkich i drogich.

Tutaj warto się na chwilę zatrzymać i nawiązać do podklasy okrętów liniowych, jakimi były krążowniki liniowe… Okręty dorównujące wielkością pancernikom, nieco słabiej uzbrojone (albo nieco mniejsza liczba dział tego samego kalibru, albo podobna ilość, ale nieco mniejszego kalibru), słabiej opancerzone (to była ich „pięta achillesowa”), ale za to szybsze od pancerników. Tylko, że z chwilą budowy dużych pancerników ich prędkość rosła pomimo silnego pancerza, bo na większym okręcie było jak zmieścić odpowiednią siłownię. Nowoczesne pancerniki przełomu lat 30-tych i 40-tych miały prędkość podobna do krążowników liniowych czyli te drugie stałyby się bez sensu… bo jedyna ich zaleta to była właśnie większa prędkość – reszta to były wady.

Ta klasa zanikła by chyba dość szybko, a jeżeli dodamy do tego fakt, że krążowniki pancerne czyli ciężkie nie byłyby ograniczane wypornością i kalibrem uzbrojenia to zapewne powstawałyby okręty o wielkości i uzbrojeniu pomiędzy krążownikami liniowymi, a „traktatowymi” krążownikami ciężkimi i pewnie z takim też „pośrednim” uzbrojeniem.

Zapewne byłyby to finalnie jednostki o wyporności 18-25 tys. ton (pewnie i takie do 30 tys. ton z czasem by się trafiały) i z uzbrojeniem w kalibrze pewnie przeciętnie 228-254 mm (9-10 cali), choć pewnie spotykało by się też większe z działami 280-305 mm. Ta klasa okrętów zapewne byłoby zróżnicowana bardziej niż w rzeczywistości były ciężkie krążowniki (w zasadzie wszystkie do siebie były podobne, bo wszyscy chcieli do maksimum wykorzystać możliwości traktatowe), dużą rolę pewnie odgrywała by ekonomia. Tak naprawdę największa niewiadoma, jak by to się rozwijało bez traktatu waszyngtońskiego to właśnie kwestia dużych/ciężkich krążowników. Tutaj kierunki mogłyby być różne...

Stosunkowo najmniej zmieniłyby się chyba lekkie krążowniki… oprócz krążowników pancernych na początku XX wieku były jeszcze krążowniki pancerno-pokładowe i krążowniki zwiadowcze. Te pierwsze zaniknęły dość szybko (w sumie trochę błędna koncepcja to była), a te drugie już około 1915 ewoluowały w coś co bardzo przypominało późniejsze „traktatowe” lekkie krążowniki (uzbrojenie do 152 mm). Zarówno przeznaczenie okrętów, jak i logika ich rozwoju doprowadziłaby do jednostek podobnych jakie powstawały w okresie międzywojennym – czyli wyporność do 10 tys ton. Z uzbrojeniem mogłoby być różnie… niekoniecznie wszystkie miałyby działa 150-152 mm, pewnie niektóre przenosiłyby z czasem nieco silniejsze uzbrojenie 170-190 mm choć pewnie kosztem ilości dział. Podobnie byłoby z niszczycielami – też raczej by specjalnie nie odbiegały od tego co rzeczywiście powstawało.
Informuję więc, że:

1/ Tak zamierzam sporą wagę przyłożyć do rozwoju floty Rusowii - w końcu granica morska jest długa, a niewielki kontynent otaczają ogromne oceany (proporcja ląd-woda jest w mikro znacznie korzystniejsza dla wody, niż to ma miejsce w realu).

2/ Nie zamierzam "zrzynać" z reala budowy jednostek na technicznym poziomie 1920-30 bo byłby to absurd - wobec braku tego destrukcyjnego czynnika realowego jakim był Traktat Waszyngtoński.

3/ Projekty okrętów wojennych będą tworzone w taki sposób by zachować poziom techniki z lat 1920-30, ale wg uwarunkować mikronacyjnych czyli:

- preferowane będą jednostki stosunkowo duże i o dużym zasięgu (tak wygląda mikroświat - dużo wody, wielkie odległości),

- rozwój lotnictwa pokładowego nie był tak wymuszony okolicznościami jak w realu - a więc królować będą jednostki artyleryjskie (tak by było gdyby nie Traktat Waszyngtoński, bo nie byłoby wymuszonej budowy dużych lotniskowców),

- mniejszy będzie rozwój jednostek mniejszych (nie oznacza, że wcale go nie będzie, ale takich jednostek będzie znacznie mniej niż w realu) - z prostej przyczyny: po prostu nie mamy w mikroświecie wielu zamkniętych czy znacznie otoczonych lądami mórz (Bałtyk, Morze Północne, Morze Śródziemne), a tylko wielkie otwarte oceany (choć jest namiastka Morza Czarnego),

- siłą rzeczy opierać się będziemy tylko technicznie na realu - same okręty będę konstruowane wg innej specyfikacji i bez ograniczeń jakie były w realu,

- nie będzie więc jednostek takich jakie były w realu w okresie 1920-30, a takie jakimi by one były gdyby nie sztuczne i drastyczne, traktatowe ograniczenia.

Generalnie zamierzam rozwinąć mocno w tym celu kwestie stoczniowe - współpraca w Cesarstwem Niemieckim jest bardzo mile widziana, ale raczej nie na zasadzie zakupu przestarzałych jednosttek lub noiwszych ale projektowanych wg realowych wzorców. Niestety realowe okręty z okresu 1906-1917 są żałośnie przestarzałe i słabe wobec jednostek projektowanych w realu jeszcze w czasie i bezpośredenio po PWS (ich budowa do skutku nie doszła), nie mówiąc już o jednostkach, które powstawałyby w latach 1920-30 gdyby nie nieszczęsny Traktat Waszyngtoński - którego przecież w mikro nie mamy (i całe szczęście).

PS. Jak tylko otrzymam lokalizację stoczni przystąpię do projektowania stosownych okrętów...

Obrazek

W razie czego mogę pomóc Cesarstwu Niemieckiemu zmodernizować jego flotę... :P

Re: SALA KONFERENCYJNA

: 08 wrz 2025, 11:09
autor: Aleksandr I Nikołajewicz
Stocznia jest w Chardoniu:
Obrazek

Re: SALA KONFERENCYJNA

: 08 wrz 2025, 19:55
autor: Ronon Dex
Aleksandr Fiodorowicz Kierienski pisze: 03 wrz 2025, 9:30 Organizacja wojsk lądowych i floty czy lotnictwa powinna być oparta raczej na wzorach carskich z czasów cara Mikołaja II a nie CCCP.
Sugerowanie, że w 1925-30 należałoby się opierać na strukturach z okresu PWS i to wcale nie jej końca (bo przecież Rosja dostała w 4 litery i w zasadzie zaprzestała działań wcześniej niż się oficjalnie z wojny wycofała) jest absurdalne...

Większość liczących się armii europejskich (i nie tylko) po zakończeniu PWS rozpoczęła analizy i wypracowywała struktury na bazi doświadczeń wojennych. O ile szczegóły na najniższych szczeblach się różniły (też ze względu na różny sprzęt i czas potrzebny dla zmian) to tak naprawdę w wojskach lądowych podstawowe struktury były podobne w zasadzie wszędzie. Te w Rosji Radzieckiej, a potem (od 1924) w ZSRR zasadniczo nie różniły się od np. francuskich, niemieckich czy polskich.

Podstawowa jednostką organizacyjną był 3-batalionowy pułk piechoty - gdzie bataliony miały po trzy kompanie strzelców i kompanię ckm. Oczywiście na szczeblu pułku znajdowały się pododdziały wsparcia, dowództwo, tabory itd.

Oczywiście można sobie pogardzać "myślą radziecką" - to teraz modne... ale warto zanim się zacznie krytykować, to się z tym zapoznać. Krytyka staje się trudniejsza... Polecam poczytać regulamin RKKA z 1927. Jak ktoś ma problem językowy lub nie ma cierpliwości to polecam np. polski Przegląd Piechoty z 1929 numery 3 i 4 (dostępne w internetowych bibliotekach cyfrowych za darmo) - jest ładna analiza i omówienie na kilkunastu stronach.

Tak się bowiem składa, że np. jeżeli chodzi o wsparcie na szczeblu pułku to już wtedy było tam 6 dział 76,2 mm. Pierwotnie armaty wz. 1913, a potem armaty pułkowe wz.1927. Bardzo dobry i wyspecjalizowany sprzęt - którego brakowało w wielu armiach. W batalionach był plutony broni towarzyszącej - gdzie były działka piechoty 37 mm i moździerze okopowe 58 mm. Był to jeszcze stary sprzęt rodem z Wielkiej Wojny, ale moździerze na bazie Stockes-Brandt (pierwowzór współczesnych moździerzy) to w większości armii dopiero lata 30-te. Tak więc w latach 20-tych używanie takiej lekkiej broni wsparcia było normą.

Nijak RKKA pod wieloma względami nie ustępowała wtedy innym armiom. Co więcej bardzo dobrze rozwijała się tam artyleria, często lepiej jak "na zachodzie".

Zresztą podobnie jak w przypadku Marynarki Wojennej powiem, że jesteśmy w mikronacji, a nie w realu. Nijak reala kopiować nie musimy - bo nie mamy tutaj realowych uwarunkowań politycznych, ekonomicznych i wielu innych. Wystarczy bazować tylko na stosownym rozwoju technicznym - nie ma ani potrzeby, ani sensu dokładnie kopiować reala.

Taki sobie przykład dla końca lat 20-tych... w realu skopiowanie ciężarówki Autocar SA, co dało pojazd ZiS-5 trwało do 1932-33. Ale był to samochód z końca lat 20-tych. Inny pojazd to Gaz AA czyli pojazd bazowany na Fordzie AA z 1926 - realu umowa na budowę ich w ZSRR została podpisano w maju 1929, a zaczęto realizaować w 1932. Ale bez uwarunkowań z reala równie dobrze takie samochody mogły jeździć w ZSRR np. już w 1927.

Wiele problemów spowodowała wojna domowa z lat 1918-22, wojna z Polską w latach 1919-21 czy ogólnie skonfliktowanie się z kilkoma państwami po październiku 1917. Czy takie uwarunkowania są w Rusowii? Nie - tu nie było Wielkiej Wojny, nie było rewolucji i sam kraj ma inne położenie niż w Rosja realowa.

Nie ma powodu by kopiować militarnie real... czy to "carski" czy "radziecki". Uwarunkowania są inne i tyle...

Re: SALA KONFERENCYJNA

: 08 wrz 2025, 20:23
autor: Aleksandr I Nikołajewicz
Popieram Rononie.

Re: SALA KONFERENCYJNA

: 12 wrz 2025, 17:11
autor: Aleksandr I Nikołajewicz
Po dłuższym namyśle i konsultacjach, doktryna wojenna Rusowii opierać się będzie na latach 1920-35 .